Gdy Liza zemdlała, demon zaczął ostro dawać się we znaki. Przez chwilę chciał zawładnąć moim ciałem. Zaczęłam się miotać na wszystkie strony, jakbym była opętana... Bo byłam... Pressia, jednak w pewien sposób pomogła, dzięki czemu demon wrócił do medalionu. Postanowiłam go wziąć ze sobą, bo może dałoby się go jakoś zniszczyć...Pressia wzięła Lizę na plecy, a ja siadłam za nią. Poleciałyśmy do mojej jaskini. Położyłyśmy Lizę na brzuchu (oczywiście na wygodnym mchu). Co jakiś czas wydawało mi się, że porusza ustami, jakby chciała coś powiedzieć, ale gdy tylko się do niej przybliżałam, ona znów mdlała. Którejś nocy obudziło mnie szuranie po ziemi. Podniosłam głowę, ale oprócz Lizy i Pressi nic nie było. Nagle sobie przypomniałam- gdzie medalion?! Zauważyłam, że sam przesuwa się w stronę tunelu prowadzącego do podwodnej jaskini. Wstałam i wzięłam go w łapę. Po chwili go puściłam. Nie opadł, a zaczął wisieć w powietrzu, wskazując mi drogę. Posuwał się coraz szybciej, aż w końcu musiałam biec żeby go dogonić. W końcu zaczął opadać. Gdy byliśmy koło jeziora w podwodnej jaskini, zaczął zbliżać się do powierzchni wody. Gdy dotknął jednak powierzchni wody, wyłoniła się z niej świecąca postać. Poznałam ją. To był Zeus.
-Valixy...Co Cię do mnie sprowadza?-spytał.
-Zeusie... To nie tak... To ten medalion...-wyjaśniłam mu pospiesznie całą historię. Kiedy skończyłam, zastanowił się chwilę.
-Musisz koniecznie znaleźć Magiczny Liść Cisa Pospolitego. Tylko w ten sposób uratujesz Elizabeth.
W tej chwili zniknął, a ja złapałam medalion, zanim spadł w wodę. pobiegłam z powrotem. Pressia nie spała, tylko siedziała przy Lizie. Podeszłam do niej. Liza ciągle zmieniała pozycję... Czułam, że nie mam dużo czasu. Powiadomiłam szybko Pressię o tym, co usłyszałam. Przytaknęła i wzbiłyśmy się w powietrze. Zostawiłam przy Lizie duszka, który będzie się nią opiekował. Leciałyśmy dość szybko. Złączyłam się z Pressią i po chwili widziałam to co ona. Nagle zauważyłam, że wlatujemy na pustynię... Wszystkie złe wspomnienia... wracały z szybkością światła... Ale nie... Nie możemy się teraz poddać! Liza na nas czeka! Zauważyłam pewne drzewo. Wyglądało, jak to z opisu Zeusa. Po chwili wylądowałyśmy przy nim. Zrobiło się jasno jak w dzień... Ale tylko w jednym miejscu drzewa. Po chwili w miejscu w którym było jasno, wyrósł biało-złoty liść. Byłam pewna, że to ten. Chciałam go zerwać, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić... Coś po prostu zabraniało mi go zerwać...Zupełnie, jakby ktoś mną sterował. Zerknęłam na swoją szyję. Wisiał na niej medalion i zaciskał się co raz mocniej na mojej szyi. Sięgnęłam po liść i zerwałam go. Medalion zaczął wariować, uciekać, wierzgać się... i co najgorsze... chciał mnie udusić. Nie zważałam na to. Przynajmniej starałam się nie zważać... Zaczęłyśmy lecieć w drogę powrotną. Kiedy byłyśmy przy jaskini, medalion zacisnął się tak mocno, że miałam ochotę wyć z całych sił. Próbowałam go zdjąć... Bez skutku. Nagle znów to samo... Ciemność a potem zmiana w demona. Spadłam z Pressi. Ona poleciała do Lizy i obudziła ją za pomocą liścia. W mojej głowie tymczasem rozpętała się wojna. Przez chwilę demon walczył, a potem wyszedł z mojego ciała. Nie wszedł jednak do medalionu. Zmaterializował się i stanął nade mną.
-Sądziłaś, że ty i ta twoja pomocniczka... zabijecie mnie?-zaśmiał się.
-O kim ty mówisz?!
-O tej wilczycy... Ona nie jest warta spotkania się z kimś takim jak ty... A ty nie jesteś warta zabicia mnie!
Wnerwiłam się... Zrzuciłam go z siebie i wgryzłam mu się w szyję... Po chwili leżał na ziemi, jednak nadal żywy...
-Nigdy... powtarzam, NIGDY NIE WOLNO CI TAK MÓWIĆ O NIKIM! A JUŻ ZWŁASZCZA O LIZIE!
Zły wrócił do medalionu... Teraz byłam pewna... Trzeba go zniszczyć. Po chwili z jaskini wyszła Liza, wspierana przez Pressię.
<<Liza, obudziłaś się?>>